środa, 1 marca 2017

Autofagia czyli jak działa post dr.Dąbrowskiej a także głodówka

Nagroda Nobla za odkrycie detoksu komórkowego

Detoks komórkowy i odżywianie endogenne (wewnętrzne) są częstymi argumentami przytaczanymi przez zwolenników postów lub głodówek leczniczych. Co kryje się za tymi terminami i czy rzeczywiście mamy jakieś naukowe dowody na to, że działają prozdrowotnie?
Osoby, które chociaż raz odbyły właściwie przeprowadzony (najlepiej pod okiem specjalisty) post lub głodówkę leczniczą (detoks komórkowy) na jedno pytanie odpowiadają zazwyczaj tak samo.
Zapytani jak się czuli na 3, 4-ty dzień postu, po tym jak już przeszły pierwsze uciążliwości związane z odstawieniem przetworzonej żywności i przełączeniem organizmu na odżywianie wewnętrzne odpowiadają: „Czułam olbrzymi i niespodziewany zastrzyk energii” , „poczułem niespotykaną poprawę nastroju i chęci do życia”, „co Wy żeście ze mną zrobili? To stawia na nogi lepiej niż poranna kawa”…
Skąd biorą się te entuzjastyczne, być może ubrane w różne słowa, ale bardzo zbieżne odczucia i relacje osób będących na detoksie komórkowym? Czy to efekt placebo (bo robię coś dobrego dla siebie), czy może rzeczywiście są jakieś naukowe dowody na skuteczność detoksu komórkowego?

Badania profesora Yoshinori Ohsumi

Już od wczesnych lat 60-tych XX wieku naukowcy obserwowali, że komórki są w stanie niszczyć swoje własne części składowe (np. białka), nazwali to autofagia, od słowa greckiego, w którym „auto” oznacza „samo”, natomiast „phagein” – „jeść”. Wychodzi z tego termin „samozjadanie”.
Jednak zbadanie i zrozumienie tego zjawiska było bardzo trudne, głównie z uwagi na rozmiary komórek i trudności w obserwowaniu mikroskopijnych zmian, jakie w nich zachodziły podczas „samozjadania”. Nie wiedziano co konkretnie uruchamia ten proces i jakie geny, jakie białka są za niego odpowiedzialne.
Przełom wydarzył się w latach 90-tych XX. wieku, kiedy to profesor Yoshinori Ohsumi przeprowadził serię badań na komórkach drożdży piekarskich. Zmodyfikował geny drożdży tak, aby nie były w stanie neutralizować odpadków, które w nich powstawały. Jednocześnie pobudzał autofagię poprzez głodzenie (nie dostarczał im pożywienia) obserwowanych komórek drożdży.
Zaobserwował tworzenie się w komórkach drożdży pęcherzyków z nieprzetworzonymi odpadkami (mechanizm działania autofagii), które na skutek zakłócenia ich neutralizacji szybko powiększyły się do rozmiarów możliwych do zobaczenia pod mikroskopem. Był to pierwszy, naukowy dowód na faktycznie działanie mechanizmów samozjadania (autofagii) komórek – detoksu komórkowego.
Yoshinori Ohsumi wyszedł od badań komórek drożdży, niedługo później udowodnił, że podobne zjawisko zachodzi we wszystkich komórkach posiadających jądro, łącznie z komórkami człowieka.
Za swoje odkrycia otrzymał 3 października 2016 roku nagrodę Nobla w kategorii Medycyna. Jest ona jednym z najbardziej prestiżowych wyróżnień, uwieńczeniem wieloletniej pracy naukowej porfesora Yoshinori Ohsumi. Pracy, która doprowadziła do zbadania mechanizmów działania autofagii i udowodnienia jej istnienia, również w komórkach człowieka.
autofagia_nobel_prizeŹródło informacji

Czym jest autofagia?

Autofagia jest procesem, poprzez który komórki organizmu trawią obumarłe lub uszkodzone elementy swojej struktury w celu zaspokojenia aktualnego zapotrzebowania na energię. Kontroluje ona bardzo ważne funkcje fizjologiczne związane z oczyszczaniem komórek (detoks komórkowy).
Co bardzo ważne nie chodzi tu o zwykłe usuwanie produktów przemiany materii. Po uruchomieniu mechanizmu autofagii komórka rozkłada uszkodzone fragmenty samej siebie, a uzyskany materiał budulcowy używa do odbudowy. Detoks komórkowy jest bardzo podobny do recyclingu.
Co więcej, podczas infekcji komórka może w ten sam sposób potraktować wirusy i bakterie, które po rozłożeniu na czynniki pierwsze stają się materiałem budulcowym do jej odnowy.

W jakich warunkach działa autofagia?

Komórki uruchamiają autofagię w sytuacji niedoboru składników odżywczych. Posługując się przykładem, jeżeli ciągle na blacie w kuchni jest dużo łatwo dostępnego jedzenia to nie szczególnie interesujemy się tym co mamy w szafkach. Gdzieś głęboko schowane mogą być zapasy, które po pewnym czasie niekoniecznie ładnie pachną i zachęcają do jedzenia.
Jednak, gdy na blacie kuchennym będzie pusto, gdy przestaniemy regularnie dostarczać jedzenie, to co zrobimy? Zajrzymy do naszych szafek kuchennych i zrobimy w nich porządek. Co się da zjemy, a resztę wyrzucimy.
Dokładnie taki sam mechanizm działania zachodzi w naszych komórkach podczas detoksu komórkowego. Gdy przestaniemy dostarczać pożywienie z zewnątrz (głodówka, post) wtedy komórki naszego organizmu włączają mechanizm autofagii i zaczynają zużywać to co w nich jest najmniej potrzebne. Rozkładane są skumulowane produkty przemiany materii, zdegenerowane fragmenty komórek, wirusy, bakterie i inne patogeny chorobowe.
autofagia
Źródło informacji

Czy odżywianie wewnętrzne dotyczy tylko komórek?

Podstawowym źródłem energii dla organizmu człowieka jest glukoza. Organizm pozyskuje ją zazwyczaj z węglowodanów, które w typowej diecie stanowią 60-80% wartości kalorycznej spożywanego pożywienia.
Co się w takim razie stanie, gdy nagle przejdziemy na dietę nisko węglowodanową np. dieta warzywno-owocowa zwana Postem Daniela, lub przejdziemy na zupełną głodówkę? Wtedy organizm uruchamia rezerwy.
W pierwszej kolejności sięga po glikogen, wielocukier zgromadzony w wątrobie. Jest on pod wpływem glukagonu zamieniany na glukozę, która jest podstawowym źródłem energii dla całego organizmu, w tym mózgu. Jednak tych zapasów zazwyczaj wystarcza tylko na kilka godzin, maksymalnie dobę. Co wtedy? Skąd wtedy czerpać energię?
Jak się okazuje natura doskonale nas przygotowała na okresowe posty, na okresy w których „nie udało się nic upolować”, albo wykopać z ziemi. Nasi przodkowie żyli tak przez dziesiątki tysięcy lat, żyli okresowo głodując.
Po skończeniu się zasobów glikogenu, glukagon zaczyna oddziaływać na zgromadzone w organizmie „na trudne czasy” kwasy tłuszczowe zamieniając je w wątrobie w ciała ketonowe.

Czym są ciała ketonowe?

Ciała ketonowe są źródłem energii dla niektórych narządów (mózg, serce, mięśnie, nerki) w okresie, gdy organizm nie posiada wystarczającej ilości glukozy. Ciała ketonowe są wytwarzane w wątrobie na skutek oddziaływania glukagonu na zgromadzone w organizmie kwasy tłuszczowe.
Przejście na odżywianie wewnętrzne (ciała ketonowe) jest nieodłącznym elementem postów niskokalorycznych i głodówek. Przeciętny organizm potrzebuje, aby każdego dnia dostarczyć mu od 1500-2000 kalorii (tylko dla podtrzymania procesów życiowych). W przypadku postu warzywno-owocowego kaloryczność dziennych posiłków waha się w przedziale 500-800 kalorii. Brakującą część energii organizm musi sobie „wyprodukować” z posiadanych rezerw – głównie tłuszczowych.
Tu rodzi się podstawowe pytanie. A co w przypadku osób wyjątkowo szczupłych, nie posiadających rezerw tłuszczowych? Czy organizm zacznie trawić białka w celu uzyskania brakującej energii?
Tak, jest taka możliwość. Jednak, po pierwsze nawet szczupłe osoby mają zapasy tłuszczu (wewnątrz ciała), o których nie zdają sobie sprawy. Po drugie, nawet w przypadku trawienia białek na potrzeby uzyskania energii w organizmie zachowana jest hierarchia ważności. Na samym początku trawione są najmniej potrzebne, zbędne fragmenty (pamiętasz analogię ze sprzątaniem w kuchni?). W pierwszej kolejności zużyte zostają złogi, nadmiary, komórki zestarzałe i zwyrodniałe.  W ten sposób organizm się regeneruje, odmładza, a choroby zostają wyeliminowane i to u źródła.

Co to wszystko dla nas oznacza?

Przede wszystkim to, że nie powinniśmy się bać uczucia głodu. W obecnych czasach, gdzie żywność jest na wyciągnięcie ręki rzadko kiedy lub czasem wcale nie odczuwamy głodu. Zupełnie zapomnieliśmy jak to nie najadać się do syta.
Jak pokazują badania i historia (polowania człowieka prehistorycznego, okresy głodu na przednówku) i obyczaje (ścisłe kilkutygodniowe posty, np. przed Św. Wielkiej Nocy) jesteśmy genetycznie i kulturowo przygotowani do okresów niedoboru pożywienia, przystosowani do poszczenia.
W okresie postu, którego przykładem jest dieta warzywno-owocowa w organizmie zmuszonym do przełączenia się na odżywianie wewnętrzne (endogenne) włącza się detoks komórkowy i zachodzą cudowne przemiany. Odbywa się to na dwóch poziomach.
Spalanie nadmiaru tłuszczu, który wątroba przekształca w ciała ketonowe. Dzięki temu w szybkim tempie tracimy tłuszczyk, w pierwszej kolejności jest to tłuszcz trzewny, który osadza się na narządach wewnętrznych – szybko spłaszcza się brzuszek. Doświadczyłem tego osobiście, gdy kilka lat temu dzięki diecie nisko węglowodanowej w pół roku schudłem 20 kg, możesz o tym posłuchać w tym podcaście.
Jednak, co zdecydowanie ważniejsze, takie oczyszczanie organizmu odbywa się również na poziomie komórkowym. Dzięki zjawisku autofagii, odkrytym i opisanym przez profesora Yoshinori Ohsumi, komórki naszego organizmu trawią swoje zdegenerowane części, znajdujące się w nich śmieci (np. wirusy i bakterie). Z powstałych w ten sposób surowców odbudowują się, odradzają się komórki w nowej, zdrowej, odmłodzonej formie.
Mechanizm regeneracji organizmu, np. znikanie blizn, odrastanie uszkodzonych paznokci, poprawa wzroku, itd. to nie są już „efekty placebo” diety oczyszczającej, ale rzeczywiste uzdrowienia, które w dużej mierze zawdzięczamy właśnie zjawisku autofagii.
Wszystkim „głodującym”, życzę dużo zdrowia i jak najbardziej spektakularnych efektów ozdrowieńczych 🙂

piątek, 10 lutego 2017

Przepis na zdrowie

Być dzikim, czyli wszystko na odwrót

Pewnej grudniowej niedzieli, ze trzydzieści lat temu, byłem w połowie swojego treningowego półmaratonu. Biegłem wśród lasów i jezior, by nad jednym z tych jezior, gdzieś w ustronnym miejscu, wejść do wody i zażyć zimowej kąpieli.

Zatrzymał mnie widok i hałas intensywnego pływania. Gdzieś środkiem jeziora ktoś płynął krytym kraulem. Płynął w moją stronę. Gdy już znalazł się na brzegu, podszedłem, z czystej ciekawości, bo ja swoje morsowanie ukrywałem, by nikt mnie nie osądził, jako wariata, a ten ktoś, wręcz przeciwnie, eksponował swe „szaleństwo”.

Od słowa do słowa, poznałem jedną z najbardziej inspirujących historii, jakie słyszałem.

Parę lat wcześniej, miałem trzeci zawał. Lekarze powiedzieli, że czwartego już się nie przeżywa. Po tylu operacjach, na kręgosłup, i na serce, i jeszcze licho wie, na co, po tylu wagonach leków, tylu wizytach u lekarzy i w szpitalach, okazało się, że jestem nieuleczalnie chory. Wyznaczyli mi datę śmierci, a jako alternatywę dali drugi worek leków. Drugi, bo wcześniej przepisali już jeden i grzecznie się trzymałem ich wskazówek, ich wyroków, strachu, który we mnie zasiewali. Owszem rzuciłem palenie, ale poza tym, nie dali mi nic odnośnie mojego stylu życia. Może coś o jedzeniu, ale nie bardzo rozumiałem, o co im chodzi, może coś o stresie, ale nie bardzo wiedziałem, co mam z nim zrobić. Więc, w sumie, poza tym drugim workiem leków, nic się nie zmieniło, a ja czułem, że coś jest nie tak.

Poczułem się zagoniony w kozi róg przez śmierć. Poznałem już jej chłód na karku, bałem się, bo chodziła za mną krok w krok i w każdej chwili mogła mnie dopaść. Tak mnie ten jej uścisk złapał, że aż ciężko mi było oddychać.
Byłem w matni. Nie mogłem się podnieść, nic mi się nie chciało robić, szukać żadnej pomocy, o nic pytać. Jedyne, co czułem, to to, że jestem skończony.

Kołatały mi po głowie słowa lekarzy, owa „nieuleczalność”. Wtedy zapytałem sam siebie, skoro mój przypadek jest nieuleczalny, bo mam cukrzycę, rozjechany kręgosłup, inne stawy, nadal zapchane cholesterolem serce - miażdżycę i jeszcze parę innych nieuleczalnych rzeczy, to, po co mi ten drugi worek leków?
Wyrzuciłem go na śmietnik, siadłem na rower i pojechałem umierać do lasu. Bo tu gdzie byłem, dla mnie był już cmentarz, a tam był spokój, który znałem z chłopięcych lat. I tam nikt nie mógł widzieć mojej beznadziejnie smutnej twarzy i wyrażających przegraną, oczu.

Tam, ze skraju lasu, na małej polance obserwowałem sarnę, jak sobie skubie trawkę. Byłem w szoku, nie było przy niej … tłumu lekarzy, nie ciągnęła za sobą worka leków.W jej ruchach, w jej zgrabnej, dzikiej sylwetce kipiało zdrowie, pełnia życia, a mnie goniła śmierć.

Jednak im dłużej na nią patrzyłem, tym jaśniej coś zacząłem widzieć. Gdy dołączyły do niej jeszcze jej koleżanki, zrozumiałem: lekarze w ogóle nie zajmowali się mną, oni niańczyli jedynie moje choroby.
Sarny żyją sobie tu spokojnie bez stresu, w letniej gorączce i lutowym zimnie, żrą sobie trawkę i korę, nikt im nie doradza, co mają jeść, a czego nie, nikt się nie zajmuje ich chorobami. U mnie i u nas ludzi, wszystko jest na odwrót. Wtedy, w tym właśnie momencie, postanowiłem, że wszystko u mnie ma, od teraz, być na odwrót. 

Niech się stanie, co się ma stać, ale od teraz moimi terapeutkami mają być sarny. Nie mam nic do stracenia, śmierć i tak już mnie trzyma, więc teraz, przynajmniej na chwilkę, stanę się dziki.

Jechałem z powrotem do domu, już po zachodzie słońca, pełen śmiechu. Aż rżałem ze śmiechu, ledwo mogłem utrzymać kierownicę. Po prostu stałem się dziki, co oznaczało, że teraz wszystko będzie na odwrót.

Następnego ranka, po nieprzespanej nocy, w czasie, której planowałem swoją dzikość, oddałem na złom swój samochód.To był pierwszy krok.
Od tej pory wszystkie następne były na pieszo i rowerem. Nawet, jeśli miałem przemieścić się gdzieś o 100 km, to siadałem na rower.

Nie jadłem przez tydzień, chodziłem, pedałowałem i zastanawiałem, jak mogę się stać jeszcze bardziej dziki. Pojechałem, więc znowu na polankę i tam obserwowałem sarny i w jakiejś kałuży ptaki, jak się kąpały w świeżej burzówce.

Od tej pory jadłem tylko owoce i warzywa, orzechy i surowe jajka. Nic nie smażyłem i nie gotowałem. Od czasu do czasu, raz na parę dni, urządzałem sobie głodówkę. I codziennie jechałem 30 km w jedną stronę, nad jezioro, by sobie popływać.

Przestałem odwiedzać lekarzy, badać swoje serce, poziom cholesterolu i cukru.

Tak mijały miesiące. Nie powstrzymała mnie zima, deszcze, wiatry – jak dzikość, to dzikość.

Czułem się coraz lepiej, schudłem ze 30 kg, moja kondycja stała się taka jak nigdy wcześniej. A śmiałem się cały czas, gdzieś wewnątrz mnie cały czas był śmiech. Jak jadę rowerem, albo, tak jak teraz, płynę w grudniu przez środek jeziora, cały czas jest we mnie śmiech, taka nieokiełznana radość. Czuję, że to moje ciało okazuje mi, jak się cieszy tą dzikością, a umysł mu wtóruje, bo wreszcie nie ma w nim napięcia.

Pewnego dnia, po kilku latach, by się jeszcze bardziej uśmiać, poszedłem do lekarzy, by się przebadać, by zobaczyć, czym objawia się dzikość. Lekarze byli w szoku – biologicznie byłem kilkunastoletnim chłopcem. Gdy się zapytali, jaką kurację leczniczą podjąłem z tak wspaniałym skutkiem, przyznałem się, że mam nowego lekarza i że mieszka w lesie. Obrazili się śmiertelnie, ale „pal ich sześć”, jestem dziki, więc mogę sobie pozwolić na dzikość również w słowach.

I tak to jest do dzisiaj. Pływam, jeżdżę rowerem, maszeruję, jem jak dzikus. Robię wszystko na odwrót.To wszystko.

Na koniec, powiedziałem mu, że też jestem tak dziki jak on, że też robię wszystko na odwrót i też mnie to cieszy.

Od tej rozmowy minęło już ponad trzydzieści lat. Od czasu do czasu widuję go na rowerze. Ma już dobrze po osiemdziesiątce i nadal jest dziki. Pewnie nadal lekarze są na niego obrażeni, ale on się ciągle śmieje: i z siebie, i z nich.
Fajnie jest być dzikim.


Piotr Kiewra   
   

niedziela, 19 czerwca 2016

Reumatoidalne Zapalenie Stawów w modelu funkcjonalnym

Bardzo ważny dla nas RZS-owców post z bloga Moniki Skuzy "Tłuste Zycie":


Reumatoidalne Zapalenie Stawów w modelu funkcjonalnym



Reumatoidalne zapalenie stawów jest jedną z lepiej zbadanych chorób autoimmunologicznych na świecie, a mimo wszystko konwencjonalne leczenie wciąż sprowadza się przede wszystkim do wyciszania symptomów. RZS to chroniczna choroba o podłożu zapalnym, która obejmuje głównie maż stawową, zwłaszcza małych stawów jak palce u rąk, dłonie, nadgarstki czy kolana. Ten chroniczny stan zapalny postępuje z czasem doprowadzając do nieodwracalnych, destrukcyjnych zmian w zaatakowanych stawach. Rokowania nie są optymistyczne. Badania sugerują, że trwałe remisje są rzadkością, mimo stosowania agresywnych terapii. Statystycznie mniej niż połowa pacjentów osiągnie remisję na dłużej niż rok, a tylko 6-14% będzie wolna od symptomów przez 2 lata. Konwencjonalna medycyna stara się spowolnić proces chorobowy, ale rzadko wpływa na jej przyczynę. 




Symptomy RZS
RZS najczęściej jest symetryczne, co w praktyce oznacza, że jeżeli dany staw, po jednej stronie ciała jest zaatakowany, to staw po drugiej stronie, który jest jego odpowiednikiem, również często jest zaatakowany. Z klinicznej perspektywy symetryczność jest cechą charakterystyczną RZS. Ponadto w obrazie widzimy zmiany o podłożu zapalnym, które manifestują się w postaci powiększonych, opuchniętych, czerwonych i dość bolesnych stawów wraz z poranną sztywnością. Często zaostrzone zmiany mogą trwać miesiącami i nagle zniknąć bez powodu. Takie nagle nawroty i remisje symptomów również charakteryzują RZS.



Diagnoza RZS
Gdy pojawiają się symptomy, zazwyczaj wykonuje się standardowy pakiet badań, takich jak przeciwciała ANA, czynnik reumatoidalny oraz przeciwciała przeciwko cyklicznemu peptydowi cytrulinowemu (anty-CCP). Chociaż pozytywne anty CCP nie są częścią oficjalnej diagnozy RZS, jest ono bardziej specyficzne i mogą wykryć chorobę dużo wcześniej niż test RF. 

Ponadto szuka się również innych biomarkerów stanu zapalnego np. podwyższonego OB, CRP czy kwasu moczowego. Czasami można także sprawdzić zapalenie wirusowe wątroby typu B i C, ponieważ maskują one symptomy RZS. Warto również zrobić zdjęcie rentgenowskie, które potwierdzi patognomoniczne dla RZS zmiany w obrębie stawów. 

Gdy wszystkie testy wracają negatywne, a symptomy nie ustępują można zbadać poziom cytokin. Badanie z 2010 roku pokazuje, że u osób z RZS wykrywa się zwiększona ilość pro zapalnych cytokin nawet do 3 lat przed oficjalną diagnozą. Cytokiny to proteiny, których komórki systemu odpornościowego używają do komunikacji pomiędzy sobą. Wiele biologicznych leków używanych w przypadku RZS właśnie blokuje cytokiny takie jak np. TNF alfa czy interleukina Il-1. Skoro podwyższony poziom TNF alfa u osób z RZS reaguje ma lek, to mierzenie TNF alfa może być skutecznym markerem wczesnej formy choroby. Być może nawet podwyższony poziom cytokin jest najwcześniejszym możliwym markerem wytrącenia systemu odpornościowego z równowagi. Niemniej jednak badanie cytokin jest drogie, a dodatkowo trudne do interpretacji. Badania pokazują, że najczęściej to nie poziom jednej cytokiny jest podniesiony, ale raczej jest wzór podniesionych cytokin, który jest unikatowy dla każdej osoby. 

Niestety wielu pacjentów z symptomami, które wyglądają jak RZS, ale niemających pozytywnych wyników badań serologicznych zostaje zdiagnozowanych z seronegatywną postacią RZS. Problem w tym, że leczenie jest dokładnie takie samo jak w przypadku klasycznego RZS i nie zwraca uwagi nad ukryte mechanizmy, które doprowadziły do choroby.



Czynniki chorobowe w RZS


  • Predyspozycje genetyczne

Naturalnym wydaje się pytanie czy w rodzinie chorego występują choroby autoimmunologiczne lub choroby o podłożu zapalnym. Przypuszcza się, że wariacje genu HLA mogą być biomarkeem dla RZS. Niestety nie istnieje żaden genetyczny profil jaki mógłby być weryfikacją dla chorych, żadna choroba nie jest tez jednogenetyczna. Jest za to dobrze udowodnione powiązanie pomiędzy celiakią i RZS, więc sprawdzenie genetycznego profilu HLA-DQ2 i HLA-DQ8 u osób z objawami RZS może być dobrym pomysłem.


  • Płeć

Kobiety zdecydowanie częściej cierpią na RZS niż mężczyźni. Statystycznie RZS jest 3 razy częstsze u kobiet. Co więcej, mężczyźni szybciej i częściej wchodzą w remisję. Niski poziom androgenów, czyli testosteronu, androstendionu, DHEAS jest częstym zjawiskiem zarówno u kobiet jak i mężczyzn z RZS. Pro zapalne cytokiny takie jak TNF alfa i IL-1 zwiększają aktywność enzymu aromataza, który konwertuje androgeny do estrogenów. Ma to miejsce zarówno w całym organizmie, jak i w w płynie maziowym. Zaburzony metabolizm estrogenu i metabolity estrogenu mają znaczący wpływ na RZS. Płyn maziowy u osób z RZS ma wysoką koncentrację 16 alfa hydroxyestrogenu i 4-hydroksyestrogenu, które mają pro zapalne właściwości i stymulują produkcję limfocytów B oraz cytokin. Mamy tu do czynienia z błędnym, kołem, ponieważ te cytokiny zapalne stymulują aktywność aromatazy. Dodatkowo zoksydowany metabolit 4-he wchodzi w reakcje z DNA co potencjalnie może stymulować aktywność limfocytów B.


  • Styl życia

Palenie papierosów jest najbardziej znanym czynnikiem środowiskowym, potwierdzonym przez 15 badań, zwiększającym ryzyko RZS. Poziom ryzyka rośnie wraz z ilością dziennie wypalanych papierosów i okresem całkowitego czasu palenia. Nawet, gdy osoba paliła przez chwilę i następnie przestała, ryzyko RZS jest zwiększone jeszcze przez kilka lat później. Nieznany jest dokładny mechanizm, ale sugeruje się, że setki toksyn z dymu nikotynowego wraz z wolnymi rodnikami generowanymi podczas spalania tytoniu i papieru powodują genetyczną szkodę na komórkach odpornościowych i mogą a wywołać odpowiedz zapalna na skutek tworzenia DAMPS. DAMPS cząsteczki uwalniane w wyniku uszkodzenia komórki, np. wskutek urazu lub niedokrwienia, określane są one wspólnym mianem wzorców molekularnych związanych z uszkodzeniem.


  • Nieszczelne jelita

Nieszczelne jelito jest uważane za czynnik niezbędny do rozwoju reakcji autoimmunologicznej, o czym można poczytać we wcześniejszych wpisach.


  • Infekcje jelit i pęcherza

Udowodniono, że syndrom Reitera może pojawić się po bakteryjnej infekcji przewodu pokarmowego na skutek zakażenia Salmonellą, Shigellą, Yersinią czy Campylobacter. Ponadto chorobę może wywołać również Chamydia trochomatis. Naukowcy powiązali RZS z infekcjami takimi jak Proteus mrabilis i E.coli obecnymi w układzie moczowym. Od 1939 roku spekuluje się również odnośnie powiązania infekcji Mycoplasmą i RZS. Pytanie czy te bakterie są wciąż obecne, gdy osoba zaczyna odczuwać symptomy RZS, i czy antybiotyki powinny być podawane.


  • Dieta

Są dwa sposoby aktywacji układu odpornościowego na skutek diety. Niespecyficzne rozregulowanie reakcji zapalnej, jakie ma miejsce gdy AGEs (zaawansowane podkuty glikacji) przyłączają się do receptorów nieenzymatycznych białek, oraz poprzez rozregulowanie prezentacji antygenu i aktywację limfocytów T poprzez makrofagi, komórki dendrytyczne jak ma to miejsce w przypadku gliadyny i innych dietetycznych molekuł.

Nie ma wątpliwości, że niektóre diety kreują stres oksydacyjny lub stymulują odpowiedz zapalną ze względu na dużą zawartość przetworzonych produktów, rafinowanych węglowodanów, zaawansowanych produktów glikacji (AGEs), tłuszczów trans, kwas arachidonowego (AA) czy niskiego poziomu antyoksydantów pochodzenia roślinnego, jak również braku substancji mających immunomodulujący lub antyzapalny efekt jak Omega3 czy polifenole. Ponadto niedobory witaminy D mają niekorzystny wpływ na RZS.
Produkty zawierające gluten mogą wyzwalać choroby o podłożu zapalnym, a szczególnie RZS było pod tym kątem dokładnie badane. Badania pokazują, że 16 i 34% pacjentów chorych na RZS mają odpowiednio przeciwciała przeciwko gliadynie i transglutamiazie. Inne badane pokazało, że aż 37% chorych na RZS ma przeciwciała przeciw gliadynie Znane są przypadki osób z potwierdzoną diagnozą RZS, które nie reagują na leki, a po diecie bezglutenowej przechodzą w remisję.
Niektóre badania pokazują identyczny wpływ elementarnych diet oraz  prednizolonu. Zaleca się zastosowanie diety eliminacyjnej przez co najmniej kilkanaście tygodni. Gdy rozważmy długoterminowe podejście dietetyczne w RZS możemy mieć problem z decyzją, ponieważ dowody naukowe popierają całkowicie sprzeczne podejścia dietetyczne. Niektóre badania sugerują ustąpienie symptomów na diecie wegańskiej, co sugeruje że zwierzęce białko i tłuszcze są problemem, podczas gdy dieta peleo również wydaje się korzystna, a jest bogata w zwierzęce białko i tłuszcze. Niektóre badania pokazują, że żadne ekstremum nie jest niezbędne i dieta śródziemnomorska może być dobrą opcją dla RZS. Zawsze podejście dietetyczne powinno być indywidualne i zależeć od dotychczasowej diety i stylu życia chorego. Nie ma uniwersalnej diety dla wszystkich, ale naturalne, nieprzetworzone jedzenie powinno być bazą każdego menu.


  • Stres

Każde zaburzenie równowagi układu nerwowego wpływa na pracę całego organizmu, a co za tym idzie również ma znaczenie dla prawidłowo funkcjonującego układu odpornościowego. Stres w chorobach autoimmunologicznych jest obecny zawsze chociażby przez fakt, iż każdy atak na własne tkani czy organy jest stresorem samym w sobie.

Stres, fizyczny czy emocjonalny, aktywuje system Th-17 i uruchamia produkcję kaskady cytokin zapalnych takich jak Il-2,4,6,10, które aktywują oś podwzgórze-przysadka-nadnercza i zwiększają produkcję adrenaliny i kortyzolu. Taka reakcja fizjologiczna organizmu zawsze będzie pogarszać przebieg choroby autoimmunologicznej. Stresująca praca, niekomfortowe związki, toksyczne relacje,
brak snu, przetrenowanie czy jakiekolwiek inne stresy życia codziennego w przypadku autoagresji mogą być elementami, które skutecznie zablokują remisję choroby.
Stres
·         Hamuje funkcje trawienne
·         Zmniejsza rozmiar tkanki limfatycznej
·         Zmniejsza ilość krążących limfocytów, eozynofilii, bazofili i monocytów
·         Blokuje odpornościową odpowiedź komórkową
·         Aktywuje system Th17 i uruchamia produkcję zapalnych cytokin 
·         Zmniejsza produkcję sIgA

SIgA zapewnia pierwszą linie obrony przed niemal każdy patogenem, takim jak pasożyt, protozoa, grzyb, bakteria czy wirus. SIgA także zapewnia prawidłową odpowiedz układu odpornościowego na proteiny pochodzące z jedzenia.


Suplementacja
Suplementacja powinna być antyzapalna, co zarówno wpłynie na immunomodulację jak i złagodzenie objawów związanym z zapaleniem stawów.



  • Glutation

Glutation, produkowany w wątrobie, jest głównym antyoksydantem, który chroni mitochondrium. To on przyjmuje cios z wolnych rodników, a jeżeli glutation nie jest w stanie nas ochronić, następuje aktywacja systemu odpornościowego.


Bez poprawnie funkcjonującego systemu glutaionu nie mamy ochrony przed autoimmunizacją. Glutation poświęca swój jeden molekuł aby zneutralizować nieparzyste molekuły wolnych rodników. Jednak po oddaniu jednego elektronu glutation sam staje się wolnym rodnikiem, który przy pomocy enzymów i chociażby melatoniny znów jest naładowany, i może na nowo jako antyoksydant walczyć z wolnymi rodnikami. Glutation jest zużywany na co dzień przez nasz organizm poprzez: stres, skoki glukozy we krwi, brak snu, papierosy, substancje chemiczne, pleśń, promenowanie, leki czy pole elektromagnetyczne. 


Gdy poziom glutationu jest niski i nie może on pełnić swojej ochronnej roli, następuje aktywacja systemu odpornościowego. Innymi słowami mówiąc, system odpornościowy dostaje cios, bo tarczy nie ma. Następnie wyzwalany jest enzym iONS (indukowalna syntaza tlenku azotu ang. inducible nitric oxide synthase), co w konsekwencji zwiększa destrukcję atakowanych tkanek czy organów i promuje atak autoimmunologiczny.

Im niższy jest poziom glutationu tym większa jest destrukcja tkanek (rozregulowanie Th17), a ponadto wolniejsza ich regeneracja. Glutation jest wsparciem dla limfocytów T, czyli generalizując jest kluczowy dla modulacji systemu odpornościowego.


Co jednak ważne, nie sposób po prostu podnieść poziomu glutationu poprzez banalny suplement. Glutation w zredukowanej postaci jest szybko wykorzystywany, i tak naprawdę nie zmienia to poziomu glutationu w komórce. Nawet gdy dostarczamy skutecznie glutationu do organizmu to wciąż nie robimy nic w kierunku poprawnego recyklingu glutationu, z którym większość chronicznie chorych osób ma problem. Wówczas mamy nadmiar utlenionego glutationu (GSSG), który jest wolnym rodnikiem i musi połączyć się z dostępnym glutationem, aby powrócić do zredukowanej postaci. Zarówno reakcja redukowania glutationu, jak i utleniania jest zależna od enzymów. Problem zaczyna się g\dy zdolność przekształcania glutationu do zredukowanej postaci jest zmniejszona. Gdy recykling glutationu nie jest optymalny, nie można przede wszystkim ochronić mitochondrium, które jest niszczone podczas ataku autoimmunologicznego, ale również nie można zapobiec stanu zapalnemu śluzówki jelita, który często prowadzi do nieszczelności. A co więcej jakakolwiek kuracja oczyszczająca, przeprowadzona przy niskim poziomie glutationu, może doprowadzić do trwałych szkód.


W autoagresji poprawny system glutationu (produkcja oraz recykling):

  • zapobiega stymulacji autoagresji
  • zmniejsza stres oksydacyjny
  • optymalizuje aktywność Th1/Th2
  • wpływa na ramię Th3, limfocyty T, które modulują atak
  • zmniejsza aktywność Th17 i destrukcje tkanek
  • pozwala na regenerację tkanek po ataku autoimmunologicznym
  • chroni mitochondrium komórki
  • zapobiega nieszczelności jelit
  • zapobiega aktywacji iNOS, co zmniejsza destrukcję tkanek



Pomocne w recyklingu glutrationu:

  •  NAC
  • ALA (kwas lipinowy)
  • L-glutamina
  • Selen
  • Cordyceps
  • Ostropest plamisty
  • Ekstrakt z brokułu 
  • Gotu Kola

  • Omega3 i GLA
Niezbędne kwasy tłuszczowe są syntezowane przez organizm do lokalnych hormonów nazwanych eikozanoidy, które regulują wszystkie etapy procesu zapalnego. Bez nich organizm ma zmniejszone zdolności regeneracji i obrony odpornościowej.


Sterydy podawane w chorobach o podłożu zapalnym blokują tworzenie zarówno "dobrych" jak i złych eikozanoidów, albo zmieniają produkcję jednego typu eikozanoidów w drugi.

Prostaglandyny, czyli hormony tworzące się z eikozanoidów, regulują odpowiedz układu odpornościowego. Niedobory prostaglandyn serii 1 i nadmiar prostaglandyn serii 2 inicjują nadaktywność komórek B na skutek utraty regulacyjnej funkcji limfocytów T. Z tego powodu suplementacja niezbędnymi kwasami tłuszczowymi GLA (kwas gamma linolenowm) i EPA/DHA, które wspomagają produkcję prostaglandyn serii 1 i zmniejszają produkcję cytokin zapalnych jest dobrą strategią w leczeniu chorób autoimmunologicznych, zwłaszcza że w typowej diecie mamy sporo pro zapalnych kwasów tłuszczowych oraz czynników blokujących konwersję kwasu linolenowego i linolowego w dłuższe metabolity EPA i GLA (tłuszcze trans fat, alkohol, infekcje wirusowe).

  • Witamina D
Niedobory witaminy D są silnie powiązane z chorobami autoimmunologicznymi. Wiemy, że witamina D jest immunomodulatorem i bezpośrednio wpływa na funkcje cytokin. Gdy osoba ma niedobory witaminy D, aktywność komórki zostaje zaburzona. Co więcej niedobory witaminy D są powiązane z rozwojem nieszczelnego jelita. Mamy również dowody, że witamina D działając regulująco na układ odpornościowy może na wiele sposobów hamować stan zapalny.

  • Kora wierzby i kurkuma
Działają antyzapalnie. Kurkuma musi mieć odpowiednią formę najlepiej phytosome, co zwiększa jej wchłanianie. Wierzba jest rośliną używaną od czasów Hipokratesa. Badania pokazują jego skuteczność w przypadku bólów pleców, artretyzmu i innych pokrewnych schorzeń.

  • Kolagen typu II
Kolagen typu II nie wpływa na stan zapalny, ale zwiększa tolerancję immunologiczną. W większej dawce może powodować stan zapalny, ale w mniejszej wydaje się mieć przeciwny efekt. 100 mcg czystego kolagenu typu II dziennie według badań może zmniejszyć stan zapalny stawów u pacjentów z RZS.


Leczenie RZS
Celem leczenia konwencjonalnej medycyny jest kontrola symptomów, które są tak naprawdę tylko manifestacją choroby. RZS jest rozumiane, jako problem z chronicznie nadaktywnym systemem odpornościowym, zwłaszcza limfocytami T i B. 

Uszkodzenie stawów może powodować szereg problemów ze sprawnością, a skutki uboczne podawanych leków są ceną jaką płaci się za tak agresywną interwencję. Funkcjonalne podejście do RZS nie neguje potrzeby regulacji stanu zapalnego czy uśmierzania bólu, ale skupia się przede wszystkim na identyfikacji czynników, które aktywują system odpornościowy oraz na czynnikach, które podtrzymują te ataki. Zamiast po prostu wyłączać system odpornościowy i zmierzać się z konsekwencjami stosowania agresywnych leków, powinniśmy zastanowić się co tak naprawdę układ odpornościowy chce nam przekazać. Może jest coś, co zakłóca jego funkcje i należy tego uniknąć, a może brakuje mu czegoś dla prawidłowej pracy np. substancji odżywczych. Odchodzi się od skupienia uwagi na chorobie samej w sobie, a w zamian stara się popatrzeć na czynniki, które ją wywołały, takie jak drobnoustroje, jedzenie, toksyny stres czy stan przewodu pokarmowego. Identyfikacja wszystkich czynników, jakie mają wpływ na chorobę danego pacjenta pozwala ułożyć strategię działania, która wpływa na przyczyny, a nie tylko goni symptomy choroby.
Konwencjonalna terapia stosowana w RZS niesie za sobą wiele problemów, od potencjalnych skutków ubocznych leków, poprzez ogromne ryzyko nawrotów, aż do zwiększonego ryzyka wystąpienia innych chorób autoimmunologicznych. Funkcjonalna terapia nie jest z definicji substytutem konwencjonalnego leczenia. Jest uzupełnieniem terapii, chociaż nierzadko jest jedyną skuteczną strategią, która wpływa na czynniki wywołujące i regulujące procesy, jakie mają miejsce u chorych na RZS. Bez odpowiedniej diety, suplementacji i modyfikacji stylu życia, konwencjonalne leczenie jest tylko gaszeniem symptomów. A ryzyko niepowodzenia kuracji jest spore. Szacuje się, że 60% chorych może doświadczyć trwałego uszkodzenia zdrowia do 10 lat po pojawieniu się choroby. Ponadto chroniczny stan zapalny u osób z RZS zwiększa dwukrotnie szansę na rozwój chorób serca niż u przeciętnie zdrowej osoby. 

Przede wszystkim podejście do RZS, jak do każdej innej choroby autoimmunologicznej, musi być kompleksowe i indywidualne. U każdego chorego inne czynniki wpływają na manifestację symptomów i inne procesy zachodzą nieoptymalnie. Spojrzenie na cały obrazek, czyli stan zdrowia chorego, jego dietę, relacje, poziom stresu i zajęcie się wszystkimi procesami, które są zaburzone, daje realną szansę na długoterminową remisję i przede wszystkim profilaktykę innych chorób autoimmunologicznych.