poniedziałek, 11 marca 2013

Jak zostałam weganką

"Jeżeli twierdzisz, że natura zaprojektowała Cię abyś jadł mięso, to najpierw zabij własnoręcznie to co zamierzasz zjeść. Zrób to, uzbrojony jednak tylko w to, w co wyposażyła Cię natura, bez pomocy noża, tasaka czy topora."*
-Plutarch

_____________________________________________________________________

Od najmłodszych lat chciałam zostać wegetarianką. Szkoda było mi tych wszystkich zwierząt, które musiały zostać zabite, żebym mogła jeść mięso, żebym mogła żyć. A ja uwielbiałam zwierzęta, ich towarzystwo a zwłaszcza psy, które w moim domu rodzinnym były  od dzieciństwa. Do tej pory uważam, że dom bez zwierząt jest jakiś pusty. Musi jakiś ogon plątać się pod nogami. Były też chomiki, świnki, papużki i kot a nawet dwa koty.

Lubiłam jeść owoce i warzywa. Gdy rozpoczynało się lato zajadałam tony truskawek, czereśni, moreli, surowych ogórasów, rzodkiewki, szczypiorku. Fasolka, lub kalafior z bułką tartą to był mój ulubiony obiad, ale jadłam też mięso, lubiłam je  - no i  trzeba było jeść białko zwierzęce. Tak wtedy uważałam, tak mnie nauczono, tak pisano w książkach kucharskich i gazetach dla kobiet. Nie wiedziałam o tym , że białko można znaleźć również w warzywach i to nie tylko w fasoli, grochu czy soi, i że jest ono pełnowartościowe. Poza tym był strach, że będę niedożywiona, zacznę może chorować i wtedy wyjdzie cała prawda, że mięso jest niezbędne do życia człowieka. Bałam się też opinii innych ludzi, bo tak prawdę mówiąc byłabym jedyną osobą w moim otoczeniu nie jedzącą mięsa. Bałam się co powie moja rodzina i co ja im powiem.

 Potem przyszły dzieci, obowiązki rodzinne. Lodówkę wypełniało mięso i kiełbasy - tak było najłatwiej i najszybciej coś sklecić do jedzenia - nie ma to jak schabowy  z kapustą, bigosik, bułeczka z wędlinką. Z tyłu głowy jednak wciąż tliła się myśl o tym , jak to by było gdybym "rzuciła" mięso i że powinnam to zrobić. Pojawiały się myśli  o tym, dlaczego jedne zwierzęta zjadam a drugie śpią ze mną w łóżku i są członkami mojej rodziny. Czytałam  "Wegetariański Świat", "Czwarty Wymiar", "Nieznany Świat". O tym, że świnia jest bardziej inteligentna niż pies.

Żyłam w takiej schizofrenii ładnych paręnaście lat. Podziwiałam wegetarian  i zazdrościłam im - jednak dla większości ludzi byli oni dziwadłami, ale dla mnie byli trochę nadludźmi, bohaterami , którzy tak dzielnie przeciwstawiają się prawie całemu światu. Też tak chciałam, ale brakowało mi silnej woli.

Kiedyś moja osiemnastoletnia już wtedy córka została wegetarianką na pół roku. Popierałam jej decyzję. Bardzo mi wtedy zaimponowała. Zobaczyłam, że można. Pomyślałam, że ja też mogę. Jednak jeszcze wtedy nie zostałam wegetarianką.

Pewnego dnia a właściwie wieczora, późnego wieczora, oglądałam film dokumentalny o transporcie zwierząt rzeźnych, krów z Polski do Włoch. Tego co zobaczyłam w tym filmie nie zapomnę do końca życia. Wspomnę tylko jedną scenę dla zobrazowania tego co tam się działo....albo nie. Nawet teraz kiedy to sobie przypominam , kapią mi  łzy. Nigdy już nie oglądam takich filmów. Pełno jest tego w internecie. I bez tego wiem jak  cierpią zwierzęta.

Spojrzałam wtedy na datę: to był 31 kwietnia.

Od 1 maja przestałam jeść mięso.

15 lat byłam wegetarianką.
No nie tak całkiem - jadłam ryby. To chyba nazywa się semiwegetarianizmem. Ortodoksyjni wegetarianie nie akceptują tego. Ja też, bo ryby to też czujące istoty mordowane w okrutny sposób.

W tej chwili jestem WEGANKĄ , nie jem mięsa, ryb, jajek, mleka, żadnych, serów, margaryn, masła i jestem szczęśliwa.
Do całkowitego weganizmu zmusiła mnie choroba, dzięki niej nie mogę jeść także glutenu czyli chleba, bułek, ciast, kaszy jęczmiennej, manny. Muszę unikać także tłuszczy. Heh, dziwne, że jeszcze żyję. Ludzie zadają mi pytanie : to co ty jesz?  Owoce, warzywa, kaszę jaglaną, gryczaną, ryż, kukurydzę, warzywa strączkowe, nasiona, pestki, orzechy olej lniany .Z tych produktów da się ugotować i upiec wszystko. A internet aż tętni od blogów wegańskich z przeróżnymi pysznymi przepisami.

Moja córka znów nie je mięsa , moja siostra jest wegetarianką a jej córka weganką :)

Kiedy przestałam jeść mięso mój mąż powiedział z sarkazmem : " - Nie przesadzaj, co, może zaczniesz jeszcze jeść trawę." A ja sobie pomyślałam ,że przecież kiedyś ludzie odżywiali się tym co dała im natura, nie gotowali i jakoś żyli. Aż się przestraszyłam tych myśli. A później odkryłam witarianizm.

Ale to już temat na osobny wpis.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz