poniedziałek, 20 maja 2013

Dieta dr Dąbrowskiej - 1 dzień

Echhhhh....
Niemożliwie się ostatnio zaniedbałam dietowo, no i oczywiście nie bez konsekwencji :(
Negatywne skutki objawiają się różnymi dolegliwościami. Od jakiegoś czasu nabrzmiewa mi lewy nadgarstek, czuję codziennie pobolewania i kłucia  a to w kolanie, a to w biodrze staw skokowy też daje o sobie znać. Rano wstaję  z napuchniętymi palcami i ciężko się wstaje ze względu na sztywność ogarniającą całe ciało. Na razie nić mnie poważnie nie boli no ale nie mam zamiaru czekać aż zacznie.
To wszystko jest rezultatem zaniedbania odpowiedniej diety. Pozwoliłam sobie na chlebek , makaron pszenny. Objadałam się także , czego absolutnie nie powinnam robić, bo nadmiar kalorii też źle działa na tą chorobę. Po za tym chyba jadłam zbyt dużo oleju, którym doprawiałam sałatki i potrawy gotowane. Przybyło mi parę zbędnych kilogramów i zniknęła gdzieś moja figura z czasów licealnych. :(
Ale najgorszym grzechem przeciw samej sobie było objadanie się słodyczami i ciastami. Połączenie cukru z tłuszczem jest najbardziej zabójcze.
Cukru nie jem już około 2 lat, nie słodzę ani herbaty ani kawy, nie piję żadnych soków ani napojów słodzonych. Od czasu do czasu tylko doprawiam cukrem potrawy, które tego wymagają np.barszcz albo surówka z białej kapusty, ale to rzadko. Polubiłam nawet gorzką herbatę , kawy nie piję wcale  ale słodycze mnie bardzo kuszą, chociaż kiedyś mogłyby nie istnieć.

Przyszedł czas na mój lek , czas na podratowanie zdrowia czyli czas na powrót do diety dr Dąbrowskiej, która działa cuda :) i jest niezawodna.

Dzisiaj więc pierwszy dzień diety.
Decyzję podjęłam dzisiaj rano i nie byłam przygotowana. Powinnam wczoraj wypić sól gorzką, żeby oczyścić jelita przed dietą. Zamiast tego przeprowadziłam podwójną lewatywę, która też oczyści jelita. Lewatywa jest też dobra na ewentualny ból głowy, który może się pojawić w drugim dniu diety.
Nie planuję długości diety , mam słabą "silną wolę" :) ile wytrzymam tyle będzie dobrze. Tak jest dla mnie łatwiej no  i sukces jest zawsze murowany :)

Dzień zaczęłam od dwóch szklanek wody z cytryną. Później zrobiłam sok z marchewki i jabłek. Więcej marchwi niż jabłek, bo jak dodaję więcej jabłek to boli mnie dwunastnica, na którą miałam operację  3 lata temu. Dziwne , ale same jabłka mogę jeść bez problemu a w soku z marchewką nie bardzo.
Zjadłam jeszcze jabłko.
Na drugie śniadanie będzie surówka z sałaty lodowej, cebuli, rzodkiewki  - polane octem winogronowym i posolone lekko. Wkroję jeszcze pół pomidorka dla koloru i dodaniu soczystości. Może przejdę się do ogródka po szczypiorek lub natkę pietruszki. Tym razem muszę się obejść bez ulubionych nasion dyni prażonych na patelni, jak dieta to dieta a na niej zabronione są tłuste nasiona. Mogłoby to zakłócić wewnętrzne odżywianie a w takim przypadku nici ze zdrowotnych właściwości diety.

16 komentarzy:

  1. Alicjo, trzymam kciuki, szkoda że razem już nie możemy, ja planuję w późniejszym terminie, jak warzywa będę miała na działce... dieta oczyszczająca, to cudowny lek. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ulka , dzięki za trzymanie kciuków ;). Dietka będzie na razie krótka,około 10 dni, bo czekają mnie niedługo trzy imprezy włącznie z jednym ślubem. Dlatego też chcę się oczyścić wcześniej, żeby późniejsze ekscesy kulinarne nie spowodowały nagłych i nieoczekiwanych reakcji mojego organizmu. Nawet trzy dni diety po jakiejś imprezce działają cuda. Mój jadłospis bardzo się zmienił od kiedy zastosowałam pierwszy raz dietę dr. Dąbrowskiej. Nie piję mleka nie jem serów ani jogurtów. Jajka też porzuciłam i ryby również. Jem dużo świeżych owoców, warzyw, nasion, jem więcej kasz bezglutenowych , piję zielone szejki. Dlatego pewnie choroba nie atakuje tak wyraźnie jak poprzednio. Teraz są tylko pewne symptomy, ale nie ma co czekać aż będzie gorzej.
    Jeżeli masz ochotę na wspólną dietę to mogę również później zrobić następną przymiarkę. Nic straconego. Dietę robię dosyć często, a czasem robię głodówkę na wodzie , zależy na co mam natchnienie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie czeka weselicho w sierpniu, także na pewno się oczyszczę przed, ale za często to chyba nie można ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na stronie dr Dąbrowskiej jest opis leczenia pacjentki dietą cztery razy po 6 tygodni z odstępami 3 tygodniowymi. Uważam , że nasza choroba jest na tyle poważna, że powinno się stosować dietę na tyle często, żeby widać było postępującą poprawę. Każda z nas czuje, kiedy zaczyna coś niedobrego się dziać i wtedy trzeba reagować. Ja pisałam do dr Dąbrowskiej w mojej sprawie i powiedziałam ,że stosuję nawet czasowe głodówki, żeby był szybszy efekt. Odpowiedziała, że bardzo dobrze robię.
      Jeżeli u Ciebie nie ma objawów choroby to nie musisz tak często się oczyszczać. Ale ja już czuję, że muszę. Gdybym teraz się nie oczyściła nie mogłabym nic jeść na weselu już kiedyś tak było . Wszyscy zajadali a ja byłam na wodzie :( Moim zdaniem krótkie oczyszczania można stosować częściej zwłaszcza przy cięższej chorobie.

      Usuń
  4. Trafiłam na Twojego bloga dziś zupełnym przypadkiem. czuję się jakbym czytała o sobie - podobne przeprawy z rzsem i wędrującymi bólami, podobny zwrot w stronę medycyny naturalnej i diet leczniczych. Mi również weganizm podratował zdrowie - schudłam 15 kilo, wróciła sprawność, chęć do życia.

    Niestety po kilku miesiącach samopoczucie się pogorszyło, wróciły bóle stawów, palce pokrzywiły się i porobiły na nich bolące guzki, cera zrobiła się tłusta a brzuch spuchł jak balon. Czytałam mnóstwo książek i artykułów na temat zdrowego żywienia, byłam u dietetyczki i homeopaty a mimo to zastosowałam najprostszą i najgorszą metodę poprawy sobie nastroju. Skoro taki tryb życia mi nie pomaga, to mogę sobie odpuścić - pomyślałam i wróciłam do części złych nawyków pochłaniając olbrzymie ilości słodyczy i białej mąki. Efekt łatwy do przewidzenia.

    Obecnie biorę się w garść - dwukrotnie oczyszczałam się monodietą na jaglance, ale po zakończeniu i dołączeniu jakichkolwiek innych produktów wracały wzdęcia. Do diety dr Dąbrowskiej przymierzałam się dość długo, zawsze znajdując jakieś wymówki - bo zima, bo nie mam sokowirówki, bo nie mam czasu, bo poczekam czy inne metody nie pomogą a może samo przejdzie... Ale Twój wpis zmotywował mnie, żeby wreszcie wziąć się w garść i od jutra zaczynam dietę, a dziś, żeby się przygotować nie jem nic, piję napar z kory wierzby, żeby ból stawów się zmniejszył na tyle bym mogła się podnieść z łóżka i zaczytuje się w Twojego bloga. Dziękuję za inspirację :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Bela :)
    Widocznie miałaś tu trafić, cieszę się , że tu jesteś , :)
    Ja byłam 12 lat na diecie wegetariańskiej i wydawało się , że nie powinnam zachorować na RZS. A tu niespodzianka. :( W pierwszym momencie pomyślałam sobie, tak jak wszyscy mi mówili, że to wszystko przez ten mój wegetarianizm. W tym momencie zwątpiłam. Zaczęłam brać leki ale równocześnie szukać w internecie innych metod niż łykanie tabletek na raka. To co znalazłam bardzo podniosło mnie na duchu i tym wszystkim dzielę się z takimi "nieboraczkami" :) jak TY. Pierwsza mi wpadła w oko dieta dr Dąbrowskiej i gdy ją zastosowałam, to odzyskałam wiarę w medycynę niekonwencjonalną , wegetarianizm, weganizm witarianizm , w moją intuicję, która mnie jednak nie zawiodła.
    Nie powiem, że jestem całkowicie wyleczona , bo tak nie jest. Choroba powraca, ale wtedy kiedy przestaję stosować zasady odpowiedniego odżywiania, które wciąż jeszcze dla siebie odkrywam.

    Każdy organizm jest inny . W Twoim przypadku weganizm zadziałał, ale widocznie okazało się to jeszcze za mało. Może powinnaś zrobić badania na nietolerancje pokarmowe. Oprócz diety dr Ewa zaleca zrobienie testów ponieważ sama dieta może nie przynieść odpowiednich rezultatów, gdy jesteś uczulona na jakieś produkty znajdujące się w diecie. Np w jednym przypadku okazało się , że pacjentka była uczulona na niektóre warzywa i dlatego dieta nie działała. Zresztą nie tylko dr Ewa poleca te testy ale również dr Biernat-Kałuża i dietetyczka Małgorzata Desmond. Poszukaj albo na moim blogu albo wpisz w gogle lub w youtube, jest kilka filmików do obejrzenia, które rozjaśnią ci w głowie :)
    Można również zastosować terapię Gersona, dietę Bircher-Bennera,dr Budwig,dietę Alleluja,
    poczytaj też o dr Hankiewicz. To wszystko jest w zakładkach na górze bloga.
    Niektórzy nie zalecają warzyw psiankowatych np ziemniaka, pomidorów, bakłażana i czegoś tam jeszcze ale nie pamiętam. Gluten też może być niewskazany. Niedługo coś wrzucę na ten temat. Musisz szukać...
    A czy Ty stosowałaś już tą dietę?
    Skrzywienia palców już się nie cofnie, ale guzki mogą zniknąć. Ja osobiście nie miałam guzków więc nie powiem Ci tego na pewno, ale zawsze lepiej spróbować niż cierpieć w łóżku.Ja też mam wiele wątpliwości, coś co u mnie działa u kogoś może się nie sprawdzić. U mnie po 2 tygodniach zaczęły ustępować bóle i sztywność, a to chyba jest najgorsze w tej chorobie.
    U góry lewego panelu na moim blogu jest link do artykułu "Surowy weganizm wyleczył mnie z artretyzmu"
    To lektura obowiązkowa ;) podtrzymująca na duchu , na dole jest krótki filmik.Obejrzyj.
    Wzdęcia też mogą być powodowane przez nietolerancje pokarmowe.
    Trzymam za Ciebie kciuki :)
    Zdawaj relacje jak Ci idzie. Jak się nie uda to też się nie stresuj. Następnym razem się uda:)
    Jeżeli zechciałabyś napisać coś o sobie ( ile masz lat,jak długo chorujesz,jakie leki łykasz , )??.
    Możesz napisać na mojego maila jeżeli nie chcesz tutaj.Mój adres: siodemka77(malpka)op.pl
    Współczuję Ci, że choroba położyła Cię do łóżka, ale mam nadzieję, że szybko to się zmieni.
    PS. Ja też jestem łasuchem i słodycze mnie gubią :) ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam lat 27, wstępną diagnozę postawiono mi prawie dwa lata temu we wrześniu. Stawy pobolewały mnie już kilka lat wcześniej, ale nigdy nie miałam gorączki czy opuchlizny a bóle były na tyle krótkotrwałe i nieregularne, że tłumaczyłam to sobie nadwyrężeniem, niewygodnym łóżkiem, stresem, wadą postawy (chodziłam nawet rok na gimnastykę korekcyjną, kręgosłup wyprostowałam a bark nadal dokuczał). Gdy pewnego dnia kolano zaczęło mnie boleć tak, że nie mogłam chodzić wybrałam się wreszcie do internisty a on skierował mnie do reumatologa.

    Nie będę tu nawet pisać jakie stresy przeżywałam, gdy zostałam sam na sam z tą diagnozą. Pani reumatolog nie raczyła mi nic wyjaśnić, kazała doczytać w internecie i zrobiła szereg badań potwierdzających diagnozę a także sprawdzających czy mogę brać silne leki. Wizyty u gastrologa, hematologa, hepatologa, ginekologa trwały miesiącami. Co rusz wychodziły nowe infekcje, które leczono kolejnymi antybiotykami i robiono mi kolejne badania wątroby, bo żaden lekarz nie chciał mi wystawić papierka, że mi podać metotrexat. Z powodu lekko podwyższonych prób wątrobowych w grudniu w maju wysłano mnie do szpitala na biopsję wątroby! Na szczęście pani ordynator stwierdziła, że skoro wszystkie wyniki i usg mam dobre, krojenie mnie byłoby nadgorliwością i wypisała mi upragniony papierek o braku przeciwskazań. Przez ten cały czas, ponad pół roku pani reumatolog przekonywała mnie, że przy leukopenii i lekkiej anemii nie powinnam się wysilać a gdyby jakaś dieta była pomocna przy rzsie na pewno by o tym wiedziała. Więc zamiast się ruszać, leżałam całe miesiące w łóżku, przeglądając internet i zażerając depresję słodyczami. Wtedy jeszcze szczerze wierzyłam w potęgę medycyny a wszelkie naturalne wspomagacze uważałam za zabobony i szarlatanerię.

    Kilka miesięcy stosowałam dietę budwigową - trafiłam na nią w internecie - schudłam na niej kilka kilo, bardzo mi smakowała, potem ze względu na wykryty helicobacter zaczęłam jeść prawie same gotowane rzeczy a gdy doszedł temat wątroby odstawiłam w ogóle alkohol i tabletki antykoncepcyjne. Miałam silną motywację do zmiany trybu życia, ale zerowe wsparcie lekarzy, którym ufałam.

    W maju dostałam pierwszy lek, bardzo sie cieszyłam, że wreszcie zaczynam się leczyć. Sulfazyna wywołała u mnie tak silną reakcję uczuleniową, że trzy tygodnie leżałam z gorączką, wysypką na całym ciele a mój pot śmierdział jak laboratorium chemiczne. Wtedy zmieniłam lekarza, który zasugerował, że może to nie rzs tylko zespół sjogrena, którego przeciwciała miałam. Dalsze badania wykazały zapalenie ślinianek i zespół suchego oka - kolejna załamka, bo nawet nie uskarżała. Był już wrzesień, dostałam arechinę, wróciłam na dietę dr Budwig a mój reumatolog zaproponował mi jako suplementację naturalne produkty z morza martwego za ciężkie pieniądze, popierając swoim autorytetem, że bez nich nie mam co liczyć na wyleczenie.

    I ja głupia i zdesperowana wydałam parę stów na jakiś głupi krem, który stoi na półce w łazience do dzisiaj. Na szczęście w międzyczasie wpadła mi w ręce książka o terapii dr Gersona, później przeczytałam mnóstwo innych (większość jest w Twoich zakładkach) o wpływie diety na rozwój chorób. Poczytałam też o wpływie naszego nastawienia, o medycynie naturalnej, ziołólecznictwie itp. Odstawiłam mięso i nabiał, odstawiłam arechinę a po kilku tygodniach też leki przeciwbólowe, zaczęłam się więcej uśmiechać, mniej denerwować, więcej ruszać, korzystać ze słońca i dopiero wtedy tak naprawdę zrozumiałam, że moja choroba nie jest karą tylko wołaniem o pomoc mojego organizmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech.... wcięło mi komentarz...
      To też jesteś świeżym RZSowcem ;)
      Miałaś sporo badań zrobionych przed.
      Mnie poproszono o przyjście do p.reumatolog z wynikami na czynnik reumatoidalny i to wszystko. P.reumatolog (najlepsza w moim mieście) twierdziła, że jej wystarczy obraż kliniczny choroby do postawienia diagnozy. Może i miała rację, tylko skąd wiedziała, czy mam zdrową wątrobę żeby łykać Metotrexat???
      Dieta dr Budwig pomogła na stawy ? Dr Dąbrowska też u którejś z pacjentek, mocno wychudzonej, zastosowała właśnie dietę dr Budwig.
      Oczy mnie szczypały i były bardzo suche , nawet nie wiem co to było, ale dieta Dr Ewy D. dała sobie z tym radę.
      "Moja choroba nie jest karą tylko wołaniem o pomoc mojego organizmu" super napisane, muszę to kiedyś wykorzystać za Twoim pozwoleństwem ;)
      W potęgę medycyny też długo wierzyłam , dopóki stwierdziłam, że leki które miały zatrzymać chorobę nie bardzo działają a ból dalej nie daje żyć.

      Usuń
  7. Zadowolona, że restrykcyjna dieta (skłaniałam się powoli w stronę witarianizmu ) przynosi efekty, odpuściłam ją sobie trochę. Skutkiem tego był powrót stanu zapalnego stawów i wzdęty brzuch, teraz gdy schudłam łącznie 15 kg, łatwo było zauważyć, kiedy się to pojawiało. Podejrzewam, że wcześniej nawet tego nie dostrzegałam. Poszłam do dietetyczki - weganki, która zaproponowała mi dietę wg 5 przemian, prawie wyłącznie gotowane potrawy, z wykluczeniem tych które mogą wzdymać czy uczulać i do tego jakieś ziółka. Po trzech miesiącach mój stan się pogorszył, stawy bolały coraz bardziej, pojawiły się wypryski itp. Dlatego zdecydowałam się na kaszę jaglaną, bo moja dietetyczka tłumaczyła mi, że trzeba cierpliwości, ale trzy miesiące czekania na minimalny rezultat to dla mnie za dużo. Jaglanka z wywarem warzywnym spłaszczyła mi brzuch , wygładziła cerę i unormowała trawienie, ale po 10 dniach trzeba było powoli wprowadzić inne produkty i cokolwiek by to nie było za warzywo czy owoc dolegliwości wracały.

    I znów załamka, jedzenie wszystkiego co wpadnie w ręcę, zajadanie słodyczami. Właśnie te słodycze nakierowały mnie na trop candidii i ogólnie zagrzybienia organizmu i nagle wszystkie poszlaki połączyły mi się w jedną całość. Teraz jestem na lekach homeopatycznych na stawy i odgrzybianie, po 2 tygodniach nie widzę żadnych rezultatów, ale przynajmniej nie mam wyrzutów, że się czymś truje, a cała kuracja kosztowała mnie 30 zł, więc czemu nie spróbować.

    Sięgnęłam wczoraj kolejny raz po książkę "Ciało i ducha ratować żywieniem" dr Dąbrowskiej, zrobiłam zakupy pod kątem diety,obejrzałam Widelec ponad noże i poczytałam jeszcze Twojego bloga, żeby się utwierdzić w przekonaniu, że idę dobrą drogą :) dziś na śniadanie był koktajl truskawkowo-bananowy (wiem że za bardzo kaloryczny, ale szkoda mi było truskawek wyrzucać) a teraz idę gotować zupkę. Mam dobrą motywację, więc myślę , że dam radę - skoro bez problemu wytrzymałam dwa tygodnie na samej kaszy jaglanej, dieta dr Dąbrowskiej wydaje się prawdziwą ucztą. Wiosna sprzyja porządkom :)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noooo... Ostatnio pisze do mnie Krysia, której witarianizm bardzo pomógł, co prawda nie na RZS , ale na równie poważne choroby, może trzeba by tego witarianizmu a nawet frutarianizmu się trzymać. Kuchnia 5 przemian, niektórym pomaga, ale w tak agresywnym wydaniu RZS raczej nie. W artykule "Surowy weganizm wyleczył mnie z artretyzmu" kobieta pozbyła się całkowicie dolegliwości RZS - przeczytałaś? - warto , bardzo podbudowuje i udowadnia, że jednak możemy coś zrobić. Tak przypomniało mi się, że ważna jest bardzo witamina D, powinniśmy często przebywać na słońcu, albo suplementować tą witaminę a już na pewno w zimie. Trzeba się też trochę ruszać, wystarczy 0,5 godziny dziennie szybkiego marszu.O witaminie B 12 też trzeba pamiętać , czegoś poszukam na jej temat bo wydawało mi się , że gdzieś czytałam , że jest ważna w RZS.
      Masz nadwagę? Mnie się wydaje, że nawet niewielki nadmiar ciałka trzeba zlikwidować, żeby organizm nie mając w zapasie tłuszczu , który mógłby spalać, zabierze się ostro za chore tkanki. Nie ma co hodować tłuszczu ,ja muszę zrzucić 7 kilo.
      W książce"Zycie bez chorób" Makarego Sieradzkiego, autor opisuje jak wyleczył się z wielu chorób za pomocą 10 dniowych głodówek przeprowadzanych kilka razy do roku, a między nimi prowadził bardzo skromną dietę, głownie surową. Był bardzo chudy , ale zdrowy. Zginął w wypadku mając 98 lat. chodził po górach jako staruszek . A w wieku 56 lat lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Jatinder z tego artykułu i filmiku , który Ci polecam też jest bardzo chuda, ale zdrowa, oprócz wykrzywionych palców u rąk.
      Możliwości mamy jeszcze wiele, musimy próbować dalej. Leki zostawmy na sam koniec, kiedy już naprawdę nic nie da się zrobić.
      Ale ja wierzę w to, że nam się uda. Trzymam kciuki za Ciebie ! :)

      Bardzo, bardzo dziękuję Ci, że podzieliłaś się swoją historią tutaj :)
      Może będzie motywacją dla innych beznadziejnie cierpiących.

      Uściski

      Usuń
    2. Poprawiam pomyłkę - Makary Sieradzki zginął w wieku 92 lat

      Usuń
  8. Staram się otaczać naturą na tyle ile to możliwe w centrum Wrocławia, gdzie mieszkam. Po przeczytaniu książki o terapii dr Gersona wyrzuciłam większość syntetycznych ubrań, wywaliłam większość kosmetyków a te bez których nie mogę się obejść zamieniłam na te z ekologicznym certyfikatem. Staram się codziennie spacerować chociaż pół godziny i wychodzić na słońce, chociaż teraz nie pracuje, więc czasem muszę się nieźle zmotywować, żeby gdzieś wyjść. Czasem zmykam na pół dnia gdzieś za miasto, do lasu albo na łąkę. Najtrudniej zmusić mi się do ćwiczeń - ściągnęłam sobie taką aplikację na telefon Daily yoga- szczerze polecam. Schudłam po zmianie diety łacznie 15 kilo - zawsze miałam pełne, kobiece kształty, choć nie byłam otyła. Teraz noszę rozmiar 38, myślę, że po przejściu na bardziej restrykcyjną dietę parę kilo mi jeszcze zejdzie. Ciężko mi się przyzwyczaić do nowej sylwetki, ale wolę być chuda i zdrowa :) Przeczytałam historię Jatinder, jest na prawdę inspirująca i daje nadzieję. Trzymam kciuki za wszystkich chorych, którzy postanowili wziąć zdrowie we własne ręce. Życzę dużo samozaparcia i motywacji - przyda się nam wszystkim. Jeszcze raz dzięki za tego wspaniałego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też wolę być chuda i zdrowa, tyle, że do chudości mi trochę jeszcze brakuje :):) co najmniej 7 kilo.
    To rzeczywiście się bardzo starasz :)
    Mam nadzieję, że Ci się poprawi , dawaj znak od czasu do czasu co się z Tobą dzieje.
    Dziękuję za życzenia i też trzymam kciuki za nas wszystkich.:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy ktoś z was się zastanowił co je ? Jeżeli warzywa są certyfikowane/ może je sprawdzić SANEPID/, to można je spożywać. A ja będąc w osrodku Dąbrowskiej, usiłowałam dopatrzeć się badań warzyw, ale niestety było to nieosiągalne. Cały czas mnie zwodzono, i nie okazano w końcu tych badań. Ludzie jecie chemię ! Dąbrowska nie robi zadnych badań, ona robi ....kasę /pod postacią Boga/....Poczytajcie prof. Tombaka, i innych badaczy którzy zajmują się żywieniem.
    A, jeśli jesteście w ośrodku ,to żądajcie badań chemicznych warzyw.

    OdpowiedzUsuń
  11. Też próbowałem się doprosić jej badań warzyw. Powiedziała, że to robi osrodek.......I co ? I nic. Jadłem chemię. i juz tam nie wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  12. O dietę trzeba dbać, prowadzenie nieprawidłowej może się skończyć bardzo nieprzyjemnymi konsekwencjami. Nie zawsze, to prawda,ale lepiej dmuchać na zimne. No i oczywiście nie ma co przesadzać, bo nie każdy niezdrowy posiłek nas zabije. Wszystko jest dla ludzi tylko,że w rozsądnych ilościach.

    OdpowiedzUsuń